poniedziałek, 16 marca 2015

Bieganie nie ciąży, czyli jak kontynuję treningi



Obiecałyśmy, że napiszemy Wam, jak to u nas z tym bieganiem w ciąży było i jest. Ola dzielnie ten okres ma już za sobą i mówię Wam, że bardzo szybko i bezproblemowo wraca do formy biegowej. Z pewnością przyczyniła się do tego aktywność fizyczna, niezliczone godziny aerobików, pilatesów, treningów biegowych, basenu i determinacja, by nie traktować ciąży jak choroby.

Ja jeszcze parę miesięcy na powrót do formy muszę poczekać, ale mam nadzieję, że latem spotkamy się na którejś z imprez biegowych. Żeby tak się mogło stać (bezpiecznie i z satysfakcją), nadal biegam, modyfikując swój trening wraz z zaawansowaniem ciąży. Cały drugi trymestr, który przypadł na zimę i aurę niezachęcającą do wieczornych biegów w terenie, biegałam na bieżni.

Jak trenowałam na bieżni? Wymyśliłam sobie, że skoro nie za bardzo jest sens trenować szybszego biegania (raczej będę coraz wolniejsza niż odwrotnie) to skupię się na sile biegowej. Pisałam Wam, że to co się zmieniło to potrzeba dłuższej rozgrzewki. W ciągu takiej właśnie 25 minutowej rozgrzewki biegałam wolnym tempem, tj. 7 km/h ok 2 km po czym zwiększałam nachylenie bieżni do 10% i… zwalniam tempo do 5 km/h. Po 10-15 min znowu zwiększałam nachylenie do 15% tym razem (max na tej bieżni, na której biegałam) i czasami udawało mi się utrzymać wcześniejsze tempo, a czasem musiałam zwolnić do 4,5-4 km/h. I tak wspinałam się pod górę kolejne 10 min. Po takiej rozgrzewce czułam się już rozruszana na tyle, by przez pozostałe 30 min treningu biec w tempie 9 km/h i jeśli miałam dobry dzień to ostatnie 10 min podkręcałam do 10 km/h, co wywoływało taką erupcję endorfin, szczęścia i dobrego humoru, że kończyłam trening z uśmiechem od ucha do ucha i wielką satysfakcją!

Dodatkowo, raz w tygodniu starałam się biegać na dworze. W drugim trymestrze (i teraz na początku trzeciego) nie miałam i nadal nie mam problemu, by przebiec 10-12 km. Może związane jest to z tym, że raczej życiowego tempa nie zwolniłam i do tej pory w moim funkcjonowaniu niewiele się zmieniło. Coraz częściej odczuwam wprawdzie, że przydałoby się więcej odpoczynku, szczególnie w okresie wzmożonej aktywności zawodowej, ale nadal nic mnie tak nie regeneruje jak sport!

Trzeci trymestr - odkąd mamy tak dobrą pogodę biegam teraz w zasadzie tylko w terenie (może wrócę na bieżnię jeszcze, by trochę potrenować siłę biegową, ale na razie wolę się dotleniać na świeżym powietrzu). W 7 miesiącu ciąży dalej biegam i nie sprawia mi to żadnego dyskomfortu. Owszem, tempo bardzo spadło (do średnio ok 7:20-7:30 min/km), ale nie mam żadnych zadyszek ani innych dolegliwości, a nawet jak już się dobrze rozgrzeję i ustabilizuję tętno to znowu mogę biec i biec! Z tą nadzieją wypatruję startu w półmaratonie w Poznaniu.

Co się jednak znacznie zmieniło – nie jestem w stanie (przez rosnący brzuch) wykonywać wszystkich ćwiczeń rozciągających, więc sesję rozciągania musiałam nieco zmodyfikować. To bardzo ważna część mojego treningu i myślę, że tym bardziej w ciąży nie powinno się jej zaniedbywać. Inne zalety z biegania? Brak dolegliwości typu ból pleców, puchnięcie nóg, obrzęk kostek. Mogę sobie podarować wszystkie „kalendarze ciąży” i informacje typu: „jak zmienia się twoje ciało” bo moje nadal mi dobrze służy, cieszy małym przyrostem wagi i dobrym stanem więzadeł.

Z chęcią włączyłabym do treningów jakąś aktywność w stylu ćwiczeń wzmacniających poszczególne partie ciała, ale nie miałam szczęścia trafić w swojej okolicy na tak ciekawe zajęcia, bym na dłużej się w nie wciągnęła. Wybieram się niebawem w góry i tam będę uskuteczniała siłę biegową. Ten patent sprawdził się w zeszłym sezonie, więc i tym razem liczę na dobry wpływ trekkingu na kondycję.

I jeden komentarz na koniec – jeśli przed ciążą nie byłyście aktywne fizycznie to to nie jest czas, by się zmieniać w sportsmenkę i forsować organizm nieprzyzwyczajony do takiego wysiłku. Wtedy bezpieczniejszy jest basen czy joga. Jeśli jednak wcześniej trenowałyście (nie mam na myśli spaceru czy przejażdżki rowerem po parku, a regularne treningi wytrzymałościowe związane z trenowaniem danej dyscypliny sportu) to zachęcam Was, jeśli się dobrze czujecie i nie ma medycznych przeciwwskazań, do kontynuowania aktywności sportowej z odpowiednio zmodyfikowaną intensywnością.

A na koniec przeogromne podziękowania dla Grzegorza, który mocno mnie wspiera i mobilizuje, by nie rezygnować w ciąży z tego, co się lubi i z własnych pasji! Na moje żale, gdy czasem się trochę gorzej czuję, zawsze mówi: „to może idź pobiegać!”. Takiego partnera Wam życzę!
Ania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co Ty na to? Podziel się z nami!