Ania
Jak przystało na córkę młodej i ambitnej nauczycielki wf-u…nie cierpiałam biegać! Nie przeszkadzało to jednak mojej mamie zapisywać mnie na różne zawody i to, co z tamtych czasów pamiętam, to treningi w parku w Brodnicy, a potem te nieszczęsne biegi na krótkich dystansach, czyli dokładnie tak, jak nie lubię… Nie znosiłam tego, ale byłam bohaterką.
Z własnej chęci i dłuższe dystanse
zaczęłam biegać w liceum i aż do niedawna było to tylko i wyłącznie bieganie
rekreacyjne, dla czystej przyjemności biegu i wiatru we włosach. Piękny czas –
stałam się super bohaterką!
Przełom nastąpił, gdy w 2011 r. przebiegłam swój pierwszy półmaraton a parę miesięcy później – maraton. Radość, szczęście i euforia w jednym – do dziś nie przeżyłam drugi raz takich emocji jak przekroczenie linii mety pierwszego maratonu. Cały świat leżał u mych stóp! Od tamtej pory nic nie jest niemożliwe, więc cokolwiek mi zaproponujesz – zrobię to, bo nic co niemożliwe nie istnieje. Stałam się maratończykiem!
Mam za sobą już kilkanaście maratonów, w tym maratonów i ultramaratonów górskich, w tym najdłuższy na dystancie 100 km, sporo półmaratonów bo to taki wdzięczny i towarzyski dystans. Zdecydowanie wolę biegać w górach i w terenie, ale uważam, że biegi uliczne mają również wiele uroku i nadal wplatam je w swój kalendarz biegowy. W czerwcu 2015 r. zostanę biegającą mamą i zamierzam wtedy spróbować biegania w duecie, choć powinnam napisać - kontynuować bieganie w duecie, ponieważ mam to szczęście, że moja ciąża przebiega nadzwyczaj dobrze i cały czas mogę kontynuować bieganie. Planujemy rodzinny debiut w maratonie poznańskim jesienią 2015 r. - to będzie debiut maratoński 'na żywo' naszego synka i Grzegorza :)
Bieganie cały czas sprawia straszną radość. W zasadzie coraz większą! To najbardziej naturalny sposób ruchu, generujący całe mnóstwo pozytywnej energii i uśmiech od ucha do ucha. To najbardziej naturalny sposób poznawania cudownych ludzi, nawet kiedy… siedzisz i piknikujesz! I właśnie tak, rok temu, na urodzinach Lesuawa, wystarczyło to magiczne słowo klucz: "ona biega", na które każdy biegacz ma wyczulone ucho, bym poznała Olę i się z nią bardzo zaprzyjaźniła, zaczęła wspólnie biegać, wyjeżdżać, bawić się i w końcu tu pisać.
Ola jest dla mnie wielką inspiracją - biegową i nie tylko! W przeciwieństwie do biegowych kolegów wie, gdzie kupić w Poznaniu suknię ślubną retro (kwestią czasu jest, kiedy zacznie takie sama szyć), jest mistrzynią w wypieku tortu dacquoise i innych smakołyków, i podobnie jak ja uważa, że to żaden problem być biegającą i podróżującą, a przy tym kobiecą i aktywną zawodowo i towarzysko mamą przeuroczego sześciorga dzieci (ten wątek mamy przed nami, ale jak wspominałam nie ma rzeczy niemożliwych!).
Bieganie idealnie dopełnia moją drugą pasję, jaką są góry: „w górach jest wszystko co kocham”! To dlatego tam tak chętnie wracam, teraz również biegowo.
Ola
„Są bohaterowie, są super bohaterowie no i są maratończycy”
Jak przystało na córkę młodej i ambitnej nauczycielki wf-u…nie cierpiałam biegać! Nie przeszkadzało to jednak mojej mamie zapisywać mnie na różne zawody i to, co z tamtych czasów pamiętam, to treningi w parku w Brodnicy, a potem te nieszczęsne biegi na krótkich dystansach, czyli dokładnie tak, jak nie lubię… Nie znosiłam tego, ale byłam bohaterką.

Przełom nastąpił, gdy w 2011 r. przebiegłam swój pierwszy półmaraton a parę miesięcy później – maraton. Radość, szczęście i euforia w jednym – do dziś nie przeżyłam drugi raz takich emocji jak przekroczenie linii mety pierwszego maratonu. Cały świat leżał u mych stóp! Od tamtej pory nic nie jest niemożliwe, więc cokolwiek mi zaproponujesz – zrobię to, bo nic co niemożliwe nie istnieje. Stałam się maratończykiem!
Mam za sobą już kilkanaście maratonów, w tym maratonów i ultramaratonów górskich, w tym najdłuższy na dystancie 100 km, sporo półmaratonów bo to taki wdzięczny i towarzyski dystans. Zdecydowanie wolę biegać w górach i w terenie, ale uważam, że biegi uliczne mają również wiele uroku i nadal wplatam je w swój kalendarz biegowy. W czerwcu 2015 r. zostanę biegającą mamą i zamierzam wtedy spróbować biegania w duecie, choć powinnam napisać - kontynuować bieganie w duecie, ponieważ mam to szczęście, że moja ciąża przebiega nadzwyczaj dobrze i cały czas mogę kontynuować bieganie. Planujemy rodzinny debiut w maratonie poznańskim jesienią 2015 r. - to będzie debiut maratoński 'na żywo' naszego synka i Grzegorza :)
Bieganie cały czas sprawia straszną radość. W zasadzie coraz większą! To najbardziej naturalny sposób ruchu, generujący całe mnóstwo pozytywnej energii i uśmiech od ucha do ucha. To najbardziej naturalny sposób poznawania cudownych ludzi, nawet kiedy… siedzisz i piknikujesz! I właśnie tak, rok temu, na urodzinach Lesuawa, wystarczyło to magiczne słowo klucz: "ona biega", na które każdy biegacz ma wyczulone ucho, bym poznała Olę i się z nią bardzo zaprzyjaźniła, zaczęła wspólnie biegać, wyjeżdżać, bawić się i w końcu tu pisać.
Ola jest dla mnie wielką inspiracją - biegową i nie tylko! W przeciwieństwie do biegowych kolegów wie, gdzie kupić w Poznaniu suknię ślubną retro (kwestią czasu jest, kiedy zacznie takie sama szyć), jest mistrzynią w wypieku tortu dacquoise i innych smakołyków, i podobnie jak ja uważa, że to żaden problem być biegającą i podróżującą, a przy tym kobiecą i aktywną zawodowo i towarzysko mamą przeuroczego sześciorga dzieci (ten wątek mamy przed nami, ale jak wspominałam nie ma rzeczy niemożliwych!).
Bieganie idealnie dopełnia moją drugą pasję, jaką są góry: „w górach jest wszystko co kocham”! To dlatego tam tak chętnie wracam, teraz również biegowo.
Całą tą swoją
radością z biegania będę się z Wami dzieliła na blogu – a z chętnymi na
wspólnych wyjazdach i treningach biegowych.
Ola
Ruch odgrywa w moim życiu bardzo ważną rolę. Nie potrafię usiedzieć w miejscu. Przez wiele lat grałam w koszykówkę,
tenisa, jeździłam konno czy na snowboardzie. W szkole „obstawiałam”
wszystkie zawody sportowe, również te biegowe. Jako dzieciak
schodziłam wszystkie ważniejsze pasma górskie Polski.
Wyjazd
na studia spowodował, że bieganie i góry zdominowały mój czas
wolny. Początkowo góry jedynie trekkingowo, później także
biegowo.
Zawodowo siedzę za biurkiem, dlatego prawie każdą wolną chwilę wykorzystuję na aktywność fizyczną.

W czerwcu 2012 r. przebiegłam swój pierwszy bieg górski - 7,5 km w Tatrach - tzw. Małego Mardułę. Stanęłam na trzecim stopniu podium.
Zawodowo siedzę za biurkiem, dlatego prawie każdą wolną chwilę wykorzystuję na aktywność fizyczną.

W czerwcu 2012 r. przebiegłam swój pierwszy bieg górski - 7,5 km w Tatrach - tzw. Małego Mardułę. Stanęłam na trzecim stopniu podium.
Po Mardule postanowiłam zacząć biegać na poważniej. Łut szczęścia spowodował, że w 2013 r. na pikniku urodzinowym Lesuawa poznałam Anię. Pamiętam jak dziś słowa Leszka - "Ola, to jest Ania. Ania też biega". I tak się zaczęło. Poznałam osobę, która jak nikt inny potrafi zmobilizować mnie do działania, do ruszenia się z domu i zrobienia porządnego wybiegania.
Na
swoim koncie mam kilka biegów górskich, w tym maratony i
ultramaratony. Ograniczam bieganie po asfalcie do minimum wyszukując
coraz to ciekawsze biegi crossowe i górskie, o których można przeczytać w zakładce "Biegi".
W lutym 2015 r. do grona Biegaczek dołączyła Ala - córka Oli i już dzielnie trenuje z mamą. W czerwcu dołączy kolejny mały biegacz i mamy nadzieję, że nasz biegowy kwartet dobrze się sprawdzi. Jesteśmy zwolenniczkami ruchu i aktywności w czasie ciąży oraz z maluchami. Na blogu pojawi się więc wiele wątków również z tym związanych.
Zapraszamy!
W lutym 2015 r. do grona Biegaczek dołączyła Ala - córka Oli i już dzielnie trenuje z mamą. W czerwcu dołączy kolejny mały biegacz i mamy nadzieję, że nasz biegowy kwartet dobrze się sprawdzi. Jesteśmy zwolenniczkami ruchu i aktywności w czasie ciąży oraz z maluchami. Na blogu pojawi się więc wiele wątków również z tym związanych.
Zapraszamy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co Ty na to? Podziel się z nami!