sobota, 11 października 2014

Do startu... gotowa?!

Jutro 15. Maraton Poznański. Tradycyjny już start na mojej corocznej mapie biegowej. Z dwóch powodów: to tu stawiałam pierwsze maratońskie kroki, a po drugie - to (póki co!) jedyny maraton, który biegam razem z moim tatą i sprawia mi to ogromną radość! Nasz duet się sprawdza, bo już od trzech lat razem startujemy i za każdym razem mamy z tego wielką frajdę.

Do tej pory co roku udawało mi się poprawić wynik, a tym razem liczę na to, że przynajmniej utrzymam poziom, czyli pobiegnę w okolicach 3:55. Jeszcze latem planowałam szlifować formę i trenować prędkość, by zawalczyć o życiówkę, ale ponieważ tego planu nie udało się zrealizować, to startuję z nadzieją na dobrą zabawę.

A pomóc mi ma w tym mój nowy strój, którego dziś Wam nie zdradzę i zaprezentuję tylko przedsmak:

Ciekawych zapraszam do kibicowania - będziecie mogli podziwiać na żywo :) a innym z Was obiecuję zdjęcia w relacji z maratonu, która na pewno pojawi się na blogu.
Jak widzicie w kwestii koloru pozostałam tradycjonalistką! W kwestii formy dopracowuję ją ciągle i na pewno to co zobaczycie jutro nie jest jeszcze TYM co mam w głowie, ale małymi krokami zbliżam się do efektu o jakim marzę.

Co mnie zainspirowało? To, że maratonowi przebierańcy na zachodzie to nic dziwnego i nie ma odcinka biegu, w ciągu którego nie biegłoby się z supermenem, czarownicą, statuą wolności, rycerzem, parą młodą, spiderman'em i innym postaciami bardziej lub mniej fikcyjnymi. Wyobraźnia startujących nie ma granic i za każdym razem, gdy widziałam takich kolorowych i pomysłowych biegaczy, zastanawiałam się skąd oni biorą te stroje?! Dlatego też wykonałam pierwszy krok i pierwszy element z mojej kreacji został uszyty w tym tygodniu na specjalne maratońskie zamówienie. Mówię Wam - ostatni krzyk mody, must have sezonu biegowego 2014/2015. Poprawia nastrój (również kibicom), kompensuje wszelkie biegowe rozczarowania, dodaje energii, jest lekki i ponadczasowy. Jednym słowem - królowa tegorocznych wybiegań (lub wybiegów - jak kto woli).

No i taka moja przyjemnostka - dzięki maratonowi będę mogła nieskrępowanie wyrazić się tak jak lubię, bez ograniczeń konwenansami dress cod'u, z którym mam na co dzień do czynienia.

Ten maraton to ostatni z zaplanowanych startów tego roku. Myślę, że może pobiegnę jeszcze w jakimś półmaratonie, ale będzie to wtedy taki raczej towarzyski i spontaniczny start. Po bardzo aktywnym sezonie letnim i dużej ilości biegów górskich trudno mi było utrzymać reżim treningowy i realizować swój plan, czyli pracę nad szybkością. Robiłam interwały i podbiegi, ale tylko raz w tygodniu i nie czuję wyraźnej poprawy. Może trochę mnie to już męczyło, może organizm nie był w stanie się zmobilizować, może za mało dbałam o regenerację i prawidłowe odżywianie? Może po prostu schyłek sezonu ma to do siebie, że ciężko jest treningową motywację utrzymać. Różne tego mogą być przyczyny, myślę też, że po tylu startach nie miałam wielkiej motywacji, by porywać się na życiówkę podczas ostatniego startu. Tzn. miałam taką motywację jeszcze latem, ale najwyraźniej nie przebiła się i wybierałam ostatnio inne aktywności, jak np. via ferraty i treking w Alpach zamiast długich wybiegań. Taka różnorodność była mojej głowie potrzebna i nie żałuję. Jest to też kolejne doświadczenie, dzięki któremu zamierzam zmodyfikować plany biegowe na kolejny rok i system przygotowań. I coraz większym szacunkiem darzę biegaczy, którzy z taką aptekarską precyzją potrafią planować treningi i je potem realizować. To wszystko jeszcze przede mną. 

Najważniejsze, że ciągle z biegania mam mega frajdę i w dniu, w którym nie biegam, a mijam innego biegacza, to mu z całego serca zazdroszczę! I cieszę się na jesienno-zimowy okres, bo wtedy biega mi się najlepiej.

Biegnie ktoś z Was jutro? Trzymam za Was kciuki i życzę dobrej zabawy, rekordów - tym którzy planują, a wszystkim innym - uśmiechu i miłego biegowego niedzielnego przedpołudnia!

Do startu - gotowa!
Ania


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co Ty na to? Podziel się z nami!