Idą Święta, ale zamiast paru słów
o savoir-vivre przy wielkanocnym stole, będzie o etykiecie biegów.
Brałam udział w wielu biegach
ulicznych i kilku organizowanych w górach i lasach, i za każdym razem
zastanawiam się, dlaczego wielu biegaczy podczas biegu czuje się zwolnionych z
obowiązku przestrzegania tak elementarnych zasad, wpajanych do głowy już
dzieciom, by nie śmiecić, nie przepychać się i – excuse my french – nie smarkać
na odległość (ohyda!). Co mnie najbardziej
denerwuje?
Po stronie biegaczy – wyrzucanie opakowań po zużytych żelach
energetycznych, chusteczek higienicznych, skórek od banana, plastikowych butelek.
Tyle się mówi o ekologii, biegacze chcą uchodzić za światowców, a zachowują się... odmiennie! Przecież na biegach ulicznych mijamy miejskie kosze na
śmieci, można też śmiecia schować w kieszeni, a w ostateczności poprosić kibiców
o pomoc.
Nie wierzyłam własnym oczom, gdy
na trasie Maratonu Gór Stołowych (którego trasa przebiega przez obszary
chronione) któryś z biegaczy wyrzucił opakowanie po żelu w kosodrzewinę. Zapomniał, że po numerze do nazwiska i... został wywołany w trakcie ceremonii wręczenia nagród. Jakie było jego zdziwienie, gdy zamiast nagrody, której się pewnie spodziewał, czy też innych laurów, otrzymał reprymendę przed całą biegową bracią, żeby nie śmiecił!
Ola –
współautorka tego bloga – opowiadała, że z kolei w Tatrach, na Biegu Marduły, w
kosówce lądowały butelki po wodzie i – o zgrozo – zamiast je zostawić na
szlaku, co też nie jest rozwiązaniem, biegacze rzucali je jak najdalej od
siebie, gdzieś w zarośla. Czy bieganie odejmuje rozumu? Kurczą się szare
komórki i zanikają połączenia nerwowe? Chciałabym sądzić, że to zmęczenie, ale
niestety to BEZMYŚLNOŚĆ właśnie
sprawia, że u niektórych biegaczy aktywizacja mięśni czworogłowych uda powoduje
dysfunkcję mózgu!
Również nie widzę uzasadnienia
dla rzucania pod nogi czego popadnie i gdzie popadnie – w strefie żywieniowej.
Wiele razy przyklejałam się podeszwami do resztek jedzenia i ślizgałam na
skórkach od banana.
Błędy organizatorów – brak stosowania koszy na śmieci. Denerwuje
mnie to, bo takie rozwiązania istnieją i wystarczy tylko trochę dobrej woli, by cenne pomysły naśladować. W innych krajach sobie z tym bez problemu radzą.
Podczas maratonu w Paryżu, po każdym punkcie żywieniowym stały bardzo duże
kosze na śmieci, z dużymi wlotami, by nawet z większej odległości można było do
nich wrzucić śmieci. Takich koszy był cały rząd po lewej i prawej stronie trasy,
jeśli ktoś przegapił pierwszy, to było ich dalej jeszcze parę.
Poza tym, napoje były serwowane w
małych butelkach, co też pozwoliło wziąć wodę ze sobą i napić się od razu tyle
ile potrzeba. W Polsce królują plastikowe kubeczki, które nie dość, że
napełniane są wodą dosłownie na dwa łyki (co powoduje, że zwykle jeden biegacz
bierze ich parę na jednym wodopoju – wiem – bo biegam i to obserwuję), to
jeszcze często pękają, wszystko się rozlewa, a zużyte trafiają pod nogi innych
biegaczy lub bez pardonu w twarze kibiców czy wolontariuszy!
Kiedyś pisałam w tej sprawie do
organizatorów poznańskiego maratonu – mając tak dużego sponsora – producenta napojów -
nie wierzę, by nie było możliwości zamówienia na maraton wody i izotoniku w
małych butelkach. Trzeba tylko chcieć lub egzekwować. Polskie maratony mają już taką renomę, że można taki warunek postawić sponsorowi. A wszystko w szczytnym ekologicznym celu!
Inna sprawa to kultura na trasie biegu. Począwszy od braku stref startowych
albo jak są – niezważania na nie przez biegaczy. Zastanawiam się czy wynika to
z niezrozumienia tego, czym jest czas netto i brutto, i tego, że pierwszy kilometr, czy dwa i tak
się biegnie w tłumie i nie ma szans na rozwijanie prędkości albo wręcz
odwrotnie – tłum tak niesie, że początkujący biegacz wyczerpie swe siły goniąc
przez pierwsze parę kilometrów. Zapominając o tym, że za szybki start – nawet w
tempie o parę sekund na kilometr – powoduje utratę paru (a nawet parunastu)
minut w ogólnym wyniku. Ze swojego doświadczenia wiem, że tak jest, ponieważ sama te
błędy popełniałam. I gdy się zastanowię skąd się to bierze to dochodzę do
wniosku, że z braku informacji! Stąd, że bieganie stało się bardzo popularne i
wszędzie słychać, że każdy może, ale fachowe informacje jak biegać są mniej
rozpowszechniane, albo gorzej przyswajalne. A tego, jak biegać na zawodach, jakie reguły panują nie znalazłam nigdzie.
I znowu napiszę, że i w Paryżu i
w Berlinie zarówno organizatorzy jak i sami zawodnicy bardzo przestrzegali
tego, by ustawiać się w strefach biegowych zgodnie z zadeklarowanym czasem.
Dawniej popularne były publikacje "o zachowaniu się przy stole", dziś
myślę, że warto byłoby wydać "o zachowaniu się podczas zawodów".
Nie lubię również, gdy podczas
biegu jestem przepychana, deptana, czy szturchana (nie mówiąc już o tym, co spotkało Kasię, autorkę bloga runtheworld - odsyłam do jej relacji z Orlen Warsaw Maraton). Uśmiechnięty i kulturalny
biegacz z reklam staje się nagle krwiożerczym indywidualistą, który ma takie
parcie na metę i swoją życiówkę, że leci niczym taran. Żal mi takich ludzi, bo
swoją postawą pokazują całą prawdę o sobie (co najmniej brak kultury!) zapominając, że na koszulce mają przypięty numer z imieniem i łatwo sprawdzić potem co to za idiota (jak go inaczej nazwać?) z imienia i
nazwiska tak nas poturbował.
Dobrze byłoby też, gdyby osoby
zwalniające do marszu schodziły na brzeg trasy, bo zdarzyło mi się już wpaść na
biegacza, który nagle stanął w miejscu i paru z nas wylądowało na jego plecach. Scena jak z kreskówki!
Wielokrotnie na ostatnim odcinku biegu uprawiałam slalom pomiędzy biegaczami, którzy
bieg kończą pieszo. Wiem, wielu na tym etapie walczy z sobą, z bólem i o otaczającym
świecie nie myśli, ale są też tacy, którzy na ostatnim kilometrze-dwóch
odnajdują siły na ostry finisz i ten sprint również im przysłania całą resztę.
Zderzenie gotowe!
Jeśli zawody mają być Wielkim Świętem
Biegu, to mniej śmieci i więcej dobrego wychowania na trasie nie zaszkodzi!
Czy myślicie, że można by stworzyć taki zbiór zasad, jak się poruszać biegiem?
Ania
Kultura, czy podczas biegu, czy w zwykłym życiu codziennym, to jest coś, co wynieśliśmy z domu. Niestety więszkość wyniosłą takie wzorce, jakie wyniosła i w takim przypadku mówienie, czy pisanie o ty jest jak rzucanie grochem o ścianę. Ale jeżeli chociaz jedna osoba pomyśli dzięki temu tekstowi, to sukces będzie pełen.
OdpowiedzUsuńMasz rację! Kulturalny człowiek potrafi się zachować w każdym miejscu - również na trasie biegu. Ale jeśli każdy z kulturalnych biegaczy - a na pewno jest ich wśród nas trochę - rzuci choćby ziarnkiem grochu o tę ścianę, to ona pęknie! Dużo mogą też zdziałać organizatorzy biegów edukując i np. umieszczając takie informacje w pakietach startowych. Trzeba być dobrej myśli i po prostu o tym mówić.
OdpowiedzUsuń